Komentarze: 0
Właśnie wróciłam od babci, dali mi po raz pierwszy samej samochód, jakby nie było to już coś. :) Chciałam już dziś pobiegać, bo jak to na wsi jest możliwość, ale babka zaczęła stękać że ktoś tam siedzi na schodach i będzie patrzył jak ja biegam. Odpuściłam sobie - ale za to od jutra jak pisałam wcześniej, przed pracą sobie pobiegam - rano. Dziś waga wskazywała 1 kg mniej niż wczoraj, ale takie ważenie się codziennie to jest bezsensu, czasem tylko potrafi zniechęcić. Tak więc zważę się dopiero po 2 tygodniach odchudzania. I postanowiłam – przechodzę na wegetarianizm. Tak przeglądałam blogi innych odchudzających – prawie każdy na który się natknęłam to albo anorektyczki, bulimiczki a także osoby zdesperowane bo nie wytrzymały i się objadły – przykre. Ja tak nie chce. Uda mi się do końca, tylko smutno mi się robi jak czytam niektóre takie notki – tracę wiarę, że mi się uda skoro tylu osobom się nie udało, to czy moja wiara, upartość, siła będzie tak silna by przezwyciężyć głód?? Mam nadzieje, że tak. Razem łatwiej – ale kto mi pomoże psychicznie i doda wiary, że się uda??