Najnowsze wpisy


paź 03 2005 3. dzień głodówki
Komentarze: 2

Dobry dzionek wszystkim! J

 

Wczoraj opiłam się herbatkami odchudzającymi, a dziś rano obudził mnie ból brzucha. Ale się czułam... już żadnych herbatek  przeczyszczających z senesem wieczorową pomoc.

 

Oczywiście nie wstałam rano biegać – kurwa! – jestem taka leniwa.

Może jutro? Dlaczego pisze może? I znowu będzie tak jak dziś – nie! – jutro nie może, ale na pewno wstaje biegać.

 

Dużo osób jest przeciwnych takim głodówkom, uważają że nic one nie zdziałają – ale to tylko tak na początek, potem przejdę na dietę. Za jakieś 2 tyg. Ale... w czwartek jadę do 3miasta i będę tam do poniedziałku, więc pewnie moja głodówka stanie w miejscu – przecież nie powiem znajomym z akademca, że się głodzę. Po prostu będę musiała coś zjeść w małych ilościach. No i do tego nie obędzie się bez alkoholu. :/

 

Musze się przyznać, że ja nie potrafię się odchudzać. Bo albo głoduje i nic nie jem, albo znowuż się obżeram i jem wszystko. Nie potrafię sobie po prostu ograniczyć, bo samo ograniczenia jedzenia nie jest dla mnie odchudzaniem.

Może dlatego, że chcę mieć rezultaty od zaraz, ale przecież nie od razu Rzym zbudowano.

Najdłużej chyba miałam głodówkę 10dniową.

 

Dziś zjadłam jabłko i gruszkę, teraz herbatka z senesem, a owoców na dziś starczy. W końcu to jest głodówka.

 

Weszłam na wagę – wskazówka pokazuje 72,5 – obawiałam się że pokaże więcej ale może być. No a teraz nie będę się ważyła, bo jak zobaczę, że waga spadła ale nie o ile chciałam to się wkurzę i zacznę jeść. Już tak miałam. Co najwyżej zważę się po miesiącu – ale w ciągu miesiąca musze schudnąć te 4kg. 

 

A teraz idę do mojego chrześniaka, bo w domu tak siedzieć i zamykać się w się nie można – do Was też to kieruje.

 

3majcie się duszyczki.. :P

 

kokietka85 : :
paź 03 2005 2. dzień głódówki
Komentarze: 3

Hi.

 

2 dzień głodówki poszedł dobrze, piłam tylko jakieś herbatki odchudzające i jabłuszko zjadłam. Chodź powiem, że łatwo nie było -  dziś mama przygotowało dwudaniowy obiad i w dodatku mój ulubiony, a na stole same słodycze... Wrrrr.

Chciałam jutro o świcie wstać pobiegać, ale tak ciężko jest mi się zmusić... Kurde! A przydałoby się biegać, bo wtedy gubię więcej kg, nie tak jak bywa z gimnastyką w domu.

 

Poza tym, jakby był dziś koniec września a ja zaczęłabym głodówkę to chyba bym się przełamała i zjadła normalny obiad, a tym samym przerwała nie zaczętą dietę. Po prostu traktuje to jako ostatnią szanse schudnięcia i dlatego powiedziałam sobie – nie – przecież miałam ostro od października! Bo przecież do stycznia musze skończyć, a czym szybciej dieta zaczęta tym lepiej.

Już wyobrażam sobie, jak to On patrzy na mnie, na każdą część ciała – z wielkim apetytem... Ja po prostu z niego nie mogę zrezygnować, jest całym moim światem... K. C.

 

I tak w marzeniach i wyobrażeniach jak będzie oddalam się w krainę snu miodem płynącą...

 

Dobranoc. :*

Dobrej nocki wszystkim

kokietka85 : :
paź 02 2005 witam ponownie! 1. dzień odchudzania - jak...
Komentarze: 1

Witam wszystkich!

 

Powracam na ten blog ponieważ zaczynam wszystko od nowa – od nowa walką ze zbędnymi kilogramami – ostatnią i z pozytywnym skutkiem.

 

Robię to przede wszystkim dla samej siebie, chce czuć się lepiej, chce zwiększyć mój poziom samooceny.

Jednakże coś jeszcze musiało mnie zmotywować, a zapewniam że motywację mam ogromną. Więc tym czymś, a raczej kimś jest pewien Przystojniak. Za 3 miesiące się spotkamy, a ja chce mu udowodnić co stracił i co w zasadzie mieć jeszcze może. J

 

Skoro pozostały 3 miesiące mój plan wygląda tak:

-          tygodniowo przynajmniej 1 kg mniej, czyli:

      3 mies.* 4 kg (bo 4 tyg.) = 12 kg w 3 mies.

-          na początek jakaś dwu-tygodniowa głodówka a potem dieta kopenhaska

 

W rezultacie wg tego planu ważę 60kg przy wzroście 177cm, a nie jak dotychczas 12kg więcej. Myślicie, że jest to realne, możliwe do spełnienia? Bo ja po kolejnej beznadziejnej próbie odchudzania tracę wiarę na powodzenie...

 

Zaczęłam od dziś, równie z datą 1 października, pierwszy dzień głodówki mam już za sobą.

 

Dla przypomnienia kilka słów o mnie: mieszkam w miasteczku, mam 20 lat, od października zaczęłam studiować psychologie. (A jeśli chodzi o Pana Przystojniaka wymienionego wyżej bardzo mi na nim zależy i bardzo dużo do niego czuje).

 

W ogóle mam teraz nadzieje, że ktoś to teraz czyta i czytać będzie, może jakieś pokrewne odchudzające się duszyczki, które będą mi towarzyszyć? Bo przecież razem łatwiej, prawda? A czasem czyjeś słowo w chwilach zwątpienia, załamania może tyle zdziałać...

Chciałabym byście były gdzieś blisko, a ja przy Was, gdzieś na wyciągnięcie ręki. :*

 

kokietka85 : :
maj 31 2005 Kurwa!
Komentarze: 0

Kurwa!

 

Dziś jest jakiś głupi dzień. Zjadłam dziś sałatkę z ogórka i pomidora, oraz kawałek arbuza.. i na tym miało się skończyć... a potem zobaczyłam w szafce wafelkowa ciasteczka (bez czekolady, takie małe na wagę) i zjadłam takich kilka, z jakieś 7 sztuk. A potem byłam ledwo, ledwo od wpieprzenia jeszcze innego ciacha z cukierni, a wiem że jak by i to poszło -  to na tym by się nie skończyło. Opanowałam się, nie zjadłam. Pomyślałam sobie wtedy, że jak zjem to będę miała poczucie beznadziejności, winy, będę siebie nienawidziła a moje marzenie o szczuplutkiej sylwetce nigdy nie będzie spełnione, a przecież marzenia są po to by je realizować. Tylko te jebane ciacha wafelkowe... wsiadłam na rower i przejechałam 20 km, bo inaczej bym nie zniosła tych pożartych kalorii, niby razem ich wcale nie tak dużo, ale jednak.. Mimo to nadal mam wyrzuty sumienia. A wszystko to.. przez wagę. Rano się ważyłam i znowu, tak jak wczoraj i przedwczoraj na liczniku 72,5. No do cholery od trzech dni waga stoi w miejscu, a ja ledwo co jadłam. A potem zważyłam się po zjedzeniu sałatki a tam.. 74! Szok. Nie wchodzę już na wagę, chociażbym czuła, że niewiadomo ile schudłam – najprędzej za 2 tygodnie. Mam dość...

 

kokietka85 : :
maj 30 2005 6. DZIEŃ
Komentarze: 1

Rano waga wskazywała 72,5 - to tak jak wczoraj. Miałam nadzieję, że spadnie o te 0,5 kg, ale niestety. Za to może jutro będzie w zamian 1 kg mniej?? Wczoraj nic nie jadłam i dostałam takiego powera, że begałam jak oszalała. Dziś zjadłam ogórka, pomidora i marchewke, ale nie czuje się najszczęśliwiej z tego powodu, bo przecież mogłam nic nie jeść - tak jak wczoraj. Jak ja coś zjem to potem chciałabym jeszcze i jeszcze... a jak nic nie jem to nie mam takiej ochoty na cokolwiek. Więc, hmm.. lepiej byłoby nie jeść. Pierwszym moim celem jest dojście do 65 kg do połowy czerwca, następnie 60, potem 55 - ewentualnie 57. Mam nadzieję, że do sierpnia się wyrobię, a potem i tak bez żadnych słodyczy, kolacji, chlebka itp. by nie przytyć.

Zastanawiam się ile potrzeba czasu, by zostać anorektyczką i czy w tym czasie nic nie jedzą? Nie żebym chciała, tak tylko pytam...

Jutro wstaje rano przed pracą i biegamn. Dziś zrezygnowałam, bo po wczorajszym mnie nóżki bolą, nie dziwne przecież skoro tyle nie ćwiczyłam. Mam nadzieje, że pogoda mi nie przeszkodzi.

A tak w ogóle jak myślicie, czy jest realne zejść z 72 do 65 w dwa tygodnie??

kokietka85 : :