Archiwum kwiecień 2005


kwi 22 2005 ON
Komentarze: 0

Zaczęłam znowu dużo o Nim myśleć... Odezwał sie na gg, miał pretensję, że ja nie pisze, że milczę... Nie odzywam się, bo doszłam do wniosku, że to najlepszy sposób by zapomnieć - bezskutecznie. I nigdy to mi się nie uda, nawet jeśli kogoś poznam - bo takich rzeczy się nie zapomina, nie zapomina się osoby, która jest dla nas pierwsza... Jjeenki, tak chciałabym by to się jeszcze powtórzyło, chociaż jeden jedyny raz... We mnie jest tyle uczuć do niego, z czego on nie zdaje sobie sprawy, zresztą sama się przed nim wyrzekałam o jakimkolwiek uczuciu, mówiłam: "To co było już nie ma, pozostało czste koleżeństwo". Postanowiliśmy, że zostaniemy kochankami - zgodziłam sie, przecież nadal był i jest w moim sercu więc dlaczego nie miałabym się godzić (może nie powinnam, ale przecież przepuszczenie okazji rodzi największy ból), przeciwnie - pragnełam Go nadal - w każdej postaci. Miał przyjeżdżać, mieliśmy się kochać. Raz jeszcze się spotkaliśmy na małe co nieco, a potem ja zaczełam prace, a jak wracałam do domu to zawsze ktoś był i wolnej chaty już nie było. Raz znalazła się niezłą okazja - na całą noc - to On to zlekceważył, wyskoczył z imprezą z kumplami. Może dlatego się nie odzywam do niego? Jak dotychczas mi nie odmawiał. A teraz kiedy to zrobił poczułam się poniżona? Jak teraz napisał była rozmowa, że mi się nie odmawia, a On że nie odmówił, ale jak nie jak tak? Dziś też jest okazja - na całą noc, po tym jak mnie ostatnio zlał nie proponowałam mu, ale przed chwilą mu powiedziałam - mówi, że mogłam dać mu znać szybciej to mogłoby się...

Z chęcią napisałabym mu jak Go pragnę, że o niczym innym nie myślę, że moglibyśmy to powtórzyć...

Bo przecież każda z nas jest też człowiekiem i to nie tylko faceci mają potrzeby...

kokietka85 : :
kwi 21 2005 długo nie pisałam...
Komentarze: 1

Długo nie pisałam - dlaczego? Bo wstyd było napisać mi, że przerwałam dietę, a przecież tak się zarzekałam, taka byłam pewna siebie, silna - ale okazuje się, że niestety i nie tym razem! Jestem słaba... i - chyba najlepszym określeniem okazuje się tu beznadziejna.

Ale co? Będę próbowała aż do skutku, aż zdobędę to co chce.. Od jutra wstaje rano i zaczynam biegać, a potem tak codzień, no i jem tylko jabłka. Zaczełam jeść jak pojechałam do Gdańska - a było to czego nie powinnam - bo przecież w moim menu były tylko same jabłka. A skoro już zjadłam coś ponadto to i zaczełam jeść.. słodycze! I tak zresztą do teraz. Dość!!!!!!!

Poza tym będąc w Gdańsku doszłam do wniosku, że ja troche "odbiegam" od moich znajomych, że do nich nie pasuje. Są zabawni, rozrywkowi (a to się liczy hehe), ale czasem.. wyglądają na studentów, ale z zachowaniem dzieci. Podniecają się śmiesznymi dla mnie rzeczami. Kiedyś nie dostrzegałam tego - kiedyś a teraz? Może to ja sama się zmieniłam? Wydoroślałam? Spoważniałam? W końcu przyszłoby mi jeszcze z nimi może mieszkać, ale to tylko w weekendy jeśli tylko dostane się na psychologię (Boże spraw). No właśnie - ta psychologia. Za dokładny miesiąc rozmowa kwalifikacyjna. Strasznie się boje - dlatego, że zależy mi na tym. Chciałabym się uczyć to co mnie tak naprawdę interesuje, a nie tak jak poprzednio - studiowałam ale nie to co chciałam (było to zupełnie bez sensu - wiem), bo tylko tam przyszło mi się dostać. To nie jest droga... Stało się tak, że zrezygnowałam sama. Teraz już nie mogę sobie pozwolić na taki błąd. Musze się przygotować na tą rozmowe - w zasadzie już zaczynam - prasa i książki psychologiczne.

I jeszcze coś, co sobie dziś uświadomiłam - że czasem to my sami jesteśmy w naszym życiu sprawcami własnych nieszczęść, niepowodzeń, porażek, no i swojego niezadowolenia. Skoro tak jest, skoro mamy siłe niszczyć to i także jest w nas siła tworzenia. To od nas zależy co wybierzemy, potrzeba tylko troche siły i samozaparcia bo samo nic się nie dzieje. To tylko kwestia wyboru i koncentracji. Ja już wybrałam - chce być sprawcą swoich sukcesów i własnego szczęścia - i będę do tego dążyć.

kokietka85 : :
kwi 06 2005 hmm...
Komentarze: 1

I się ruszyłam, pojechałam tak jak pisałam rowerkiem. Tylko jakoś tak siły nie miałam, każda mała góreczka wydawała się górą... Ale się dobrze czuje, wiedząc że kolejny udany dzień diety mam już za sobą. Powoli pakuje się na jutrzejszy wyjazd, w końcu to kilka dni. Mam tylko nadzieje, że tam mnie nie pokusi żadna pokusa. :) Ide pod prysznic. :)

kokietka85 : :
kwi 06 2005 Gdańsk
Komentarze: 1

Niedawno wróciłam z pracy. Jeszcze jutro i troche spokoju... I jak ja się cieszę, że jade do tego Gdańska, do ludzi którzy wnieśli dużo do mojego życia, więcej niż bym się mogła spodziewać. Długo się z nimi nie widziałam, tęsknie za Monią z którą mogłam o wszystkim porozmawiać a z pewnością teraz będzie o czym - u mnie tyle się zmieniło, rzeczy o których nie było okazji porozmawiać. Poza tym Wojtki - oni są tacy kochani, największego ponuraka rozweselą... Ostatni raz widzieliśmy sie na Sylwestra. Dawno. I tęsknie za tym miastem - za morzem, które tak kocham. Daje tyle wspomnień, tyle przemyśleń...

Zjadłam dziś 3 jabłusza, ale za to maluśkie. Mam wrażenie, że to jedno jabłko za dużo, ale chyba jestem przewrażliwiona. Chyba pojade zaraz do babci, wypije herbatke i będę wracała, to troche kalori spale. Razem w dwie strony to będzie 18 km. Troche mi się nie chce, ale przecież trzeba sie ruszyć. :) Więc już sie ruszam.

kokietka85 : :
kwi 05 2005 2. tyg a potem już będzie szło
Komentarze: 3

Powoli ide spać, zmęczona jakaś taka jestem. Od czasu kiedy się odchudzam staram się jak najmniej siedzieć w domu, by nie myśleć o jedzeniu, więc jak przychodze z pracy to nawet do domku nie zaglądam tylko albo gdzieś na kawke wpadam (oczywiście bez cukru i śmietanki), albo biore chrześniaka na spacerek. I tym chyba objawia się moje zmęczenie, bo wcześniej to przychodziłam z pracy i jeszcze kładłam się spać (śpioch ze mnie). Ostatnio towarzyszy mi bezsenność i ból głowy, czy to jest skutkiem odchudzania? Wy też tak macie?

Najgorsze początki, mam nadzieje, że jak dojde do 2 tyg. to będzie już szło, nie będę miała takich dylematów czy oprzeć się pokusie czy nie, ponieważ będzie mi szkoda przerwać to do czego już doszłam. W czwartek ruszam do Gdańska, do znajomych ze studiów na cały weekend. Tylko co ja im powiem, że jem dwa jabłka dziennie? Chyba będzie konieczny jakiś chlebek razowy czy coś. No i niestety napewno jakieś piwko będzie i to niejedne, ale bez tego się nie obędzie bo za spotkanie trzeba będzie wypić. Ja już bym z tego zrezygnowała dla dobra swojego, ale oni nie podarują.. Musze sie tam 3mać i nie pozwolić sobie na więcej, bo skoro piwko już wypiłam to na co innego też moge sie skusić (takie moje myślenie jak sie odchudzałam ostatnimi próbami - głupie). A właśnie, że nie. Dobrej nocki.

kokietka85 : :